Mordy zaczęły się wiosną 1943 roku
Byłem mieszkańcem wsi Ulaniki II, gm. Kniahininek pow. Łuck. Na naszym terenie mordy zaczęły się wiosną 1943 roku. Początkowo były to tylko pojedyncze zabójstwa. Ludzie myśleli, że to tylko jakieś osobiste porachunki. Z naszej wioski najpierw zginęła kierowniczka szkoły, polska patriotka, Celina Kolibska. Z nią razem zginęła Stanisława Daszkiewicz, obie mieszkały razem z Ukraińcami. Zostały prawdopodobnie wywiezione i słuch po nich zaginął. Ich ciał nie odnaleziono. W tym też czasie zginął gajowy Sawicki. Przyszło do niego dwóch Ukraińców, wyprowadzili go z domu i na podwórku zastrzelili. Żony nie ruszali. Było to na początku maja 1943 r. W końcu czerwca 1943 r., gdy Ukraińcy zaczęli mordować i palić wkoło, cała nasza wieś wyjechała do Kopaczówki gm. Rożyszcze, pow. Łuck i tam się osiedliła. Była tam już zorganizowana placówka samoobrony. Musieliśmy jeździć do swojej wsi odległej o 9 km po paszę dla bydła i koni. Było to gdzieś około 10 lipca 1943 r. Wyjechaliśmy z Kopaczówki rano, było chyba ze dwadzieścia furmanek. Mieliśmy wtedy dziesięć karabinów i jeden pistolet maszynowy. Dojechaliśmy do wsi Ozerce. Tam była zagroda dla bydła, musieliśmy przez nią przejechać. Gdy większość wjechała do zagrody, wtedy Ukraińcy zaczęli ze wszystkich stron strzelać. Zrozumieliśmy, że to zasadzka. Powstała panika. Zaczęliśmy się bronić i wycofywać. Kto wjechał do zagrody, nie miał szans zawrócić pod silnym ogniem dwóch karabinów maszynowych i broni ręcznej. Wycofywaliśmy się, czołgając do pobliskiego zagajnika i stamtąd osłanialiśmy odwrót pozostałych. Potem wycofaliśmy się z rejonu zasadzki i udaliśmy w kierunku Kopaczówki skąd spodziewaliśmy się wsparcia. Gdy nadeszła pomoc, zawróciliśmy z powrotem na miejsce, aby zabrać zabitych. Okazało się, że zginęło dziesięć osób: Adela Chocholska, Antoni Chocholski, Franciszek Łaskarzewski, Ludomir Łaskarzewski, Władysław Łaskarzewski, Zbigniew Siedlecki, Kazimierz Siedlecki, Gustaw Pawłowski, Władysław Pawłowski i Antoni Piotrowski.